Przeklęty niech będzie dziekanat. Wczoraj, w sobotę, miałem odebrać papiery z polecenia pani dziekanki. Chcąc nie chcąc, nie zważając na katar i kaszel, pojechałem. I co? Oczywiście dziekanat zamknięty. "Lekko" poirytowany stwierdziłem, że moja wycieczka do centrum nie może być bezcelowa, poszedłem więc do Empiku pooglądać sobie, cóż ciekawego tam mają. Bez zamiaru kupowania niczego. Taa.... I tak właśnie wszedłem w posiadanie gry Batman: Arkham Asylum.
Przyznam szczerze, że czaiłem się na tą grę od dawna. Przez długi czas była w cenie premierowej, potem jeszcze dłużej w serii bodajże Premium Games po 70 zł, aż w końcu staniała i stała się częścią Pomarańczowej Kolekcji Klasyki. Trwało to około 2 lata, czyli dla gry - całą wieczność. A to zwykle się przydarza tylko grom bardzo dobrym. Czy Batman taką jest? Zdecydowanie nie.
To gra wybitna. Genialnie zrealizowana walka, dobra historia, świetne osadzenie w uniwersum, charakterystyczna, piękna grafika i idealna optymalizacja (przechodzenie między lokacjami trwa tyle, ile otwarcie drzwi!), pełna sekretów, bonusów do znalezienia... Czego więcej chcieć?
Zacznijmy od walki. System FreeFlow został stworzony specjalnie dla tej produkcji. I to był jeden z wielu przebłysków geniuszu twórców. Takiej płynnej walki nie widziałem nigdzie indziej, a pozostaje ona taka nawet, gdy mamy do czynienia z 8 zbirami z różnymi rodzajami broni i dwoma mutantami - naraz. Walka jest bardzo intuicyjna, wystarczy przekręcić kamerę i kliknąć, od czasu do czasu skontrować bądź uskoczyć, a Mroczny Rycerz perfekcyjnie dostosuje się do sytuacji.
Ale nie samą walką Batman się posługuje w zwalczaniu zbirów. Powinien on przecież siać strach w sercach niemilcó+/w, czyż nie? Oczywiście gra Rocksteady pokazuje nam także ten aspekt działalności Gacusia. W momentach, gdy mamy do czynienia z większą ilością zbirów z bronią palną, Batman robi użytek z gadżetów i staje się niewidzialnym wojownikiem. Za pomocą haka podróżuje pomiędzy gargulcami, by na jednym zawiesić niczego nie spodziewającą się ofiarę, z drugiego zdetonować rozpylony wcześniej wybuchowy żel, rzucić Batarangiem w trzech przestępców przypatrujących się swemu wiszącemu koledze, przeskakuje szybko na innego gargulca i atakuje ostatniego z powietrza. Bajka.
Arkham Asylum jest też gratką dla miłośników Batmana. Po wielkim ośrodku porozrzucane są różne zapiski, taśmy z nagraniami superłotrów, a także nawiązania do ich historii, jak i historii samego Bruce'a Wayne'a. W samej grze zmierzymy się z m.in. Jokerem, Poison Ivy (aka Trujący Bluszcz), Banem, Harley Quinn, Killer Crockiem...
Do tego dochodzi cała masa znajdziek i rzeczy do odblokowania. Nowe tryby gry, figurki postaci, wywiady z pacjentami - większość z tych rzeczy dostajemy po rozwiązaniu jednej z MNÓSTWA zagadek Riddlera (Człowieka - Zagadki). Jego komentarze towarzyszą nam przez całą grę, tak samo jak przygryzki i żarciki Jokera. Buduje to wyśmienity klimat tej produkcji.
Podsumowując, nie często zdarza mi się przejść grę w 2 dni. Dwa dni grania praktycznie bez przerwy. A wciąż jestem na poziomie 65% odblokowania wszystkiego. Więc nie będę więcej pisał, tylko wracam do tego świata wariatów. Wam też polecam wycieczkę do Zakładu Psychiatrycznego Arkham. Być może nie uleczą was tam, ale Joker i Batman zapewnią wam wyśmienitą rozrywkę na dłuuuuugie godziny. Gwarantuję.
Ocena: 9+/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz