piątek, 21 października 2011

Blog, który wygrał wszystko.

O mój Boże. Wiem, że jako niewierzący nie powinienem używać takiego sformułowania, ale cóż poradzę, jeśli w przepastnych czeluściach tworu zwanego Internetem znalazłem TO:
http://zycie-onanisty.blog.onet.pl/
Proszę, niech ktoś mi to wyjaśni. Mój mózg teraz lewituje koło orbity Marsa. Jaki jest sens pisania bloga o onanizowaniu się? (Waleniu konia, gwoli wyjaśnień?) Rozumiem, mógłby to być jakiś sfrustrowany nastolatek, który nie może się uwolnić od tego nałogu, a pęcherze na rękach go napierniczają. I pewno tak jest, choć tłumaczy się ostro na tej przecudnej stronce. A może właśnie dlatego. O kurwa, mindfuck.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz