Baccano! to anime, które zraziło mnie do siebie pierwszym odcinkiem. Pogmatwane, poplątane, nie wiadomo, o co w tym chodzi. Zmusiłem się do następnego odcinka. Potem do następnego. Po pewnym czasie do jeszcze jednego. W końcu zajrzałem na Wikipedię, przeczytałem o fabule, poznałem spoilery i... Wróciłem do oglądania, bo wciągnęło mnie. Dziwne, nie?
Bo takie jest właśnie to anime. Dziwne. I to w dobrym tego słowa znaczeniu! Genialny opening, historia na pograniczu westernu (pociąg!) i opowieści gangsterskiej plus genialny duet Isaac i Miria - wybuchowa mieszanka, która nie może się nie spodobać.
Fabuła wygląda mniej więcej tak: w roku 1930 uruchomiony został pociąg, który łączy bezpośrednio dwa miasta (bodajże Chicago i Nowy Jork). Jest bardzo ekskluzywny, a nazwa jego to - uwaga, uwaga - "Flying Pussyfoot (ach, ci Japończycy!). Spotykają się w nim grupy "białych" i "czarnych" garniturów, którzy to zamierzają, odpowiednio, pozabijać dla przyjemności i wziąć wszystkich na zakładników by uwolnić swojego lidera, plus dodatkowo grupa pod przywództwem Jacuzzi Splota i Nice Holystone (ach, ci Japończycy!), która chce obrabować pociąg. Dorzućcie do tego jeszcze nieśmiertelnych, demona pociągu (Rail Tracera) i przeskoki w czasie i miejscu od 1711 do 2001 roku, no i Isaaca i Mirię, a wyjdzie wam właśnie Baccano!.
Właśnie, właśnie. Kim są Isaac i Miria?
To duet... Trochę bandytów, trochę lekkoduchów. Wikipedia mówi, że są parą, jednak nigdzie w serii nie jest to powiedziane. Dla mnie wyglądali jak para dobrych przyjaciół, którzy dla zabawy okradają ludzi - np. sklepy ze słodyczami, komórki czy też głowy rodzin mafijnych. Stosują przy tym dość oryginalne przebrania.
Anime, jak wspominałem, oglądałem na początek trochę z przymusu, ale po zrozumieniu zagmatwanej dość fabuły (jednak nie do końca) wciągnąłem się. Powaga przeplata się tam ze śmiechem, demony z mikołajami, a wszystko w gangstersko-bandyckim sosie. Polecam! Bo warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz