To było coś wspaniałego. Ja nie słucham jazzu, a tym bardziej jazzu alternatywnego. Czarna magia, kakofonia, czy co tam chcecie - tak to właśnie dla mnie brzmi. Ale japoński wykonawca w moim mieście, światowej sławy, dodatkowo koszt to tylko 15 zł... Nie mogłem sobie odmówić. I nie żałuję ani połówki złotego. Ten koncert to było coś naprawdę niesamowitego. Niby na scenie były tylko cztery instrumenty: kontrabas, fortepian, perkusja i trąbka, ale słyszałem również gitarę klasyczną, elektryczną, akustyczną i basową, skrzypce, tamburyn, a nawet japoński gong. Nie pytajcie mnie, dlaczego, bo nie wiem. MA-DO po prostu robiło z tymi, tak na prawdę, kawałkami drewna, co chciało, wydobywali prawdziwą magię z instrumentów. I choć gdy kwartet wchodził na scenę, sprawiał wrażenie niezadowolonych z tego, że zgodzili się występować w tak małym klubie, to chwilę później dosłownie utonęli w muzyce. I co najważniejsze, zabrali ze sobą publiczność. A solówka na perkusji... Utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że w muzyce nad Bogiem jest Chuck Norris, a nad nim jedynie Azjaci. Perkusisto, jeśli jakimś cudem to czytasz - nie ważne, że jesteś mężczyzną, a ja jestem hetero; wyjdź za mnie. Jeśli kiedykolwiek MA-DO zawita do waszego miasta, nie zastanawiajcie się ani chwili - idźcie i, tak jak ja, utońcie w tych genialnych kompozycjach.
MySpace liderki kwartetu: http://www.myspace.com/satokofujii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz